W noweli "Wdowa" jest ciekawie zarysowany stosunek tego oficera do miejscowego księdza. Niby rywalizacja ale jednak współpraca.
W praktyce jednak jak wiemy tak nie było... Kościół był dyskryminowany.
Ciekawe czy było wtedy realne aby PZPR dogadało się z Kościołem, tak ja k to pokazuje film na przykładzie tego małego miasteczka.
Był tak strasznie dyskryminowany, że aż Wyszyński dostawał od przełożonych z Watykanu pogadanki o tym, że za bardzo się z władzą układa.
Na poziomie lokalnym g... było a nie dyskryminacja. Było praktycznie jak przed wojną - tak samo władza jak i proboszcz byli gminną socjetą. Tyle, że kościół miał szlaban na mieszanie się w rządzenie państwem - co akurat było pozytywem.
Problemy mieli księża-politycy, stawiający się władzy. A czas pokazał, że upominanie się duchowieństwa o godność i prawa człowieka nie były bezinteresowne.
Z kontekstu wynika, że film osadzony jest w czasie tuż po wojnie. W 1945 roku stosunki między kościołem a nową władzą układały się dość poprawnie, choć oczywiście dość chłodno. Obie strony zachowywały pozory normalnych (w komunistycznym ujęciu) stosunków, aż do 1947 roku, kiedy to władza odrzuciła pozory i przystąpiła do walki z kościołem.
Tyle historii. Trudnym natomiast do wyobrażenia jest taka fraternizacja, jaka ukazana była w filmie.