zmiażdżyła mi serce. Rozpadło się w milion kawałków. O tym filmie nie zapomnę długo, cały czas siedzi mi z tyłu głowy.
Mnie też ta scena zmiażdżyła. W żadnym innym filmie, a widziałam ich wiele, nikt nie ukazał samotności w tak mistrzowski sposób.
Po co pisać coś takiego nie zastanawiąjąc się nawet, że się w ten sposób zdradza fabułę. Już abstrahując od faktu, że ta "opinia" jest tak rozbudowana, że nie znaczy zupełnie nic. Myśl kobieto.
To zdradza fabułę czy nie znaczy nic? Dobrze, że Ty myślisz. MĘŻCZYZNO. Jeśli każdą wypowiedź komentujesz w taki sposób, to szczerze współczuję. Musisz wieść strasznie nudne życie w tych Internetach.
W tej scenie, każdy, kto w młodzieńczym wieku przeżył wielką, pierwszą fascynacje, odnajdzie samego siebie.
Twój wpis to idealne odzwierciedlenie tego co chciałabym powiedzieć. Nic dodać, nic ująć. :)
Mam tak samo piękny film o budzącym się uczuciu. No brak słów oglądam go już z 3 raz na cinemax
Ten film jest przepiękny. Wyjątkowy. Oglądałam dzisiaj drugi raz i kocham to jeszcze bardziej. Niesamowite emocje. Zamówiłam książki :)
Piękne nawiązanie do Herklita, "things stay the same only by changing".
Heraklit wspomniany w filmie za arché uznawał ogień (żyje śmiercią tego, co spala).
Za wikipedią: "Niektórzy interpretatorzy filozofii Heraklita uważają, iż dlatego mędrzec uznał ogień za zasadę świata, bo dynamika tego żywiołu odzwierciedla obraz świata – jego ruch i dynamizm. Jednak procesem przemian kieruje logos – rozum. Logos jest utożsamiany z siłą kosmiczną – rozumem".
Piękne zakończenie w kontekście relacji między bohaterami.